Tendencje do otwierania się ogrodów botanicznych na obecność grzybów dostrzegamy na całym świecie. My również w Al. Ujazdowskich otwieramy oczy na dziejące się wokół nas procesy – pisze dr hab. Marta Wrzosek z Ogrodu Botanicznego UW w najnowszym numerze pisma uczelni „UW”. W każdy poniedziałek badaczka prowadzi bezpłatne konsultacje mykologiczne.

Król Stanisław August Poniatowski pragnął nadać północnej części Łazienek Królewskich funkcję użytkową i naukowo-dydaktyczną. Specjalnie skonstruowane szklarnie miały dostarczać południowych owoców na królewskie stoły, a na grządkach dominowały różne odmiany roślin użytkowych, wśród których uwijali się i szkolili swoje umiejętności ogrodnicy. Z czasem, gdy teren ten został przekazany Uniwersytetowi Warszawskiemu, funkcja dydaktyczna uzyskała priorytet. Miały się tu znaleźć obce i rodzime gatunki roślin – cenne dla nauki, nowe i ciekawe dla Europejczyka tamtego okresu. Był to okres wzmożonego porządkowania i kategoryzowania. Nikomu nie przychodziło do głowy, by wpuszczać do Ogrodu zwierzęta. Tworzono za to zwierzyńce, gdzie gawiedź mogła zobaczyć na własne oczy przedziwne egzotyczne okazy. Zwierzęta miały człowieka bawić, dziwić i trwożyć. Do zwierzyńców nazwanych później ogrodami zoologicznymi zaczęto sprowadzać duże i rzadko widywane zwierzęta – długoszyje żyrafy, okryte pancerzem nosorożce czy pocieszne małpy. Nie dbano o roślinność w zagrodach. Zwierzęta były raz na zawsze wyciągnięte z własnego naturalnego kontekstu i ustawione w klatkach i na pylistych wybiegach.

 

Przez ponad dwa stulecia rośliny również wydawały się bytami izolowanymi od środowiska. Rosły na wytyczonych, pielonych grządkach, ustawione wedle obowiązujących kategorii klasyfikacyjnych. Koncepcja całościowa – ogrodu na wzór rajskiego wzorca – ustąpiła pozytywistycznemu uporządkowaniu.

 

Dziś niektóre ogrody botaniczne, w tym również nasz uniwersytecki, w Al. Ujazdowskich, zachowuje tradycyjny układ przestrzenny. Wędrujemy pomiędzy kwadratowymi grządkami, które rozpoznajemy na starych rycinach. Przystajemy przed roślinami, gdzie dostrzegamy tabliczki informujące o ich pochodzeniu, nazwie, a czasem wykorzystaniu. Rośliny są tu szczególnie eksponowane, ale w obecnych czasach akcentujemy rolę interakcji, którym podlegają. Otworzyliśmy szerzej oczy na procesy toczące się w glebie, w strefie korzeniowej, na powierzchni liści. Na jednej z grządek zamiast roślin wyrosły dorodne owocniki grzybów. To pierścieniak uprawny, który rozrósł się gęsto na podłożu. Mimo że został przypadkowo przyniesiony wraz z glebą, nie jest usuwany. Wśród roślin okrywowych dostrzegamy wielką białą kulę o skórzastej powłoce. Czasznica olbrzymia od lat jesienią wyrasta w naszym ogrodzie. Tuż za popiersiem Michała Szuberta w październiku można dostrzec gęste półkole ogromnych szarych grzybów, wyrastających gęsto, konkurujących między sobą o to, który najszerzej rozłoży swój sypiący zarodnikami kapelusz. Gdy tylko rząd owocników wydobywa się z ziemi – pracownicy Ogrodu ustawiają tabliczkę informującą, że widzimy przed sobą przedstawiciela gatunku białokrowiak olbrzymi.

Pełna wersja artykułu dr hab. Marty Wrzosek „Przewróciło się, niech leży” znajduje się w nr 3/100 (2021) pisma uczelni „UW”. Można w nim przeczytać m.in. o dawnych funkcjach zieleni, gatunkach grzybów rosnących w Ogrodzie Botanicznym UW oraz buku Batki.
Okładka pisma uczelni nr 3/2021