W najnowszym numerze pisma uczelni pojawił się nowy wakacyjny dział. Autorki za teksty, które się tam znalazły nie biorą odpowiedzialności. Oficjalnie przyznają, że treść zmyśliły.

 

Na każdy temat

 

Ekspert show – to tytuł nowego programu, który pojawi się w jesiennej ramówce jednej z telewizji. Poszukiwani są eksperci, którzy wypowiedzą się niemal na każdy temat. Dziennikarze mają nadzieję, że wreszcie zamiast dzwonić do 15 ekspertów, wystarczy zapytać jednego.

 

– Dziennie tracę co najmniej pół godziny na obdzwonienie wykładowców. Na samym UW jest ich ponad 3 tys. Jakby podliczyć i inne uczelnie, to chyba na rachunki by mi nie starczyło. Czasem odbierają dopiero za drugim razem. To wybija z rytmu, tym bardziej, że nie każdy chce się wypowiadać. Politolog mówi, że na socjologii się nie zna – to absurd. Na pewno coś słyszał! – przyznaje Marian Dziennikarski z „Gazety Masowej”.

 

Na szczęście (dla mediów) niektórzy eksperci coraz częściej i szybciej się przekwalifikowują. Dokształcają się, słuchając kolegów po fachu albo czytając branżowe magazyny. Dość szybko udaje im się wyrobić własną opinię na interesujący społeczeństwo temat.

 

Do programu zgłosiło się już 578 osób z całej Polski. Castingi odbyły się w Gdańsku, Krakowie, Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu. Podczas eliminacji, które odbędą się 1 października w studiu telewizji News za Newsem, wyłoniona zostanie dziesiątka finalistów. Co będzie się liczyć w rywalizacji? Przede wszystkim dostępność eksperta w wymiarze 24 godziny na dobę przez 365 (366) dni w roku. Przyda się też talent do barwnych metafor. – Oczywiście ważna będzie dykcja i tempo wypowiedzi. Jeśli ktoś będzie mówić rozwlekle od razu odpadnie. Trzeba pamiętać, że my w materiale mamy tylko 5-7 sekund. Przecież to nie wykład. Wystarczy zdanie – mówi przewodniczący jury Kazimierz Naczelny, redaktor „GM”. A co z merytorycznymi kompetencjami? Według dziennikarzy wiedza w ostatecznej ocenie powinna być najmniej punktowana (waga: 10 proc.). – I tak niewiele osób rozumie te naukowe wypowiedzi – komentują twórcy programu.

 

Zwycięży nie jedna a pięć osób. Laureaci będą mieli zagwarantowaną pracę jako dyżurni eksperci kraju, gotowi do wypowiedzi o każdej porze i przede wszystkim na każdy temat. Finał już 14 października w Dzień Edukacji Narodowej.

Za rok kolejna edycja i wtedy nastąpi zmiana na eksperckich stanowiskach. Czy znajdą się chętni? – Na pewno. To w końcu 365 dni. W tym czasie wielu zdąży się na nowo przekwalifikować. Myślę nawet, że na castingach pojawi się więcej pretendentów – zapowiada Kazimierz Naczelny.

 

Facebook prawdę (o uczelniach) ci powie

 

Rewelacja! A może i rewolucja! Nareszcie, udało się! Świat nie może wyjść z podziwu. – Od tak dawna trwała dyskusja nad rankingami uczelni. Co rusz ktoś ogłaszał nowy, ale to ciągle nie było TO – mówi dr Marcin Iksiński, redaktor naczelny portalu Od_rzeczy_i_nie_na_temat.pl oraz pomysłodawca nowej inicjatywy, która już niedługo wstrząśnie uniwersytetami. – Te tabelki, statystyki, zliczanie noblistów, publikacji. Wszystko to jakieś takie wsteczne, buchalteryjne i bez serca – wzdryga się. Swe rozczarowanie rankingami Iksiński postanowił przekuć w jakże nowatorski i entuzjastycznie przyjęty także przez inne media projekt nowego, multimedialnego zestawienia. – Idźmy z duchem czasu! Gdzie toczy się prawdziwe życie – studenta, naukowca, uczelni? W laboratorium? Sali wykładowej? Bibliotece? – kpi socjolog. – Na fejsie. Facebook to odpowiedź na wszystko! – już prawie krzyczy.

 

Zestawienie Iksińskiego będzie porównywało uczelnie w trzech kategoriach:

  • liczba lajków na oficjalnym profilu uczelni, na podstawie której oceniana będzie jakość kształcenia,
  • liczba postów wrzuconych na walla, co świadczyć będzie o opiniotwórczej roli danej uczelni,
  • liczba selfie z rąsi rektora z ważnymi postaciami, opublikowanych na profilu uczelni (za selfie z politykiem – 1 pkt., za selfie ze sportowcem, artystą, pisarzem – 2 pkt., za selfie z kimś z szołbizu – 3 pkt.), duża liczba zdjęć niezaprzeczalnie świadczy o prestiżu uczelni.

Dodatkowe punkty uczelnia będzie mogła otrzymać za liczbę tweetów, zdjęć na Instagramie, filmików na YouTube. Rozważane było dodanie kryteriów znanych z realu, ale szybko zarzucono ten pomysł jako zachowawczy i konserwatywny.