Pierwszy rok – jak sobie poradzić z adaptacją?

Drukuj

Co roku ponad 10 tys. studentów rozpoczyna naukę na UW. – To oczywiste, że na początku mogą być poddenerwowani. Są w nowym otoczeniu, zaczynają inny tryb nauki niż dotychczas, często są z dala od kolegów, koleżanek, domu – mówi dr Szymon Chrząstowski. Co robić, jeśli ten stres jest zbyt silny?

– Po pierwsze trzeba dać sobie czas na adaptację. Ważne jest też to, żeby uświadomić sobie, że nie jestem w tym sam. Jeśli stan poddenerwowania jednak przedłuża się, trzeba  zastanowić się, czy nie ma on innych przyczyn. Trudno to jednak ocenić samemu, dlatego w takich przypadkach warto zgłosić się do Centrum Pomocy Psychologicznej UW – radzi dr Szymon Chrząstowski, terapeuta, kierownik CPP.

 

CPP to punkt pierwszej pomocy psychologicznej dla studentów, doktorantów i pracowników UW. Terapeuci zapraszają na bezpłatne konsultacje, na które zapisać się można przez internet. W sytuacji kryzysowej do CPP można przyjść bez zapowiedzi. Osoby wyjeżdżające za granicę mogą również skorzystać z konsultacji online.

 

Najgorszy na roku?

Wykładowcy, których studenci spotkają na uniwersytecie, też kiedyś zaczynali studia. Ich początki też nie zawsze były proste. Prof. Mikołaj Bojańczyk z Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki jest dwukrotnym laureatem grantów Europejskiej Rady ds. Badań (ERC). Zajmuje się teorią automatów, bazami danych i logiką w informatyce. Niewiele osób wie, że ten ceniony na całym świecie informatyk na informatykę prawie się nie dostał.

 

– Dostałem się jako ostatni z listy. Przystępowałem na studia, myśląc, że jestem najgorszym studentem na całym roku. Takie doświadczenie na pewno uczyło pokory – mówi profesor. – Na początku studiów to wydaje się istotne. Wszyscy wiedzą, kto jest najlepszy, kto najgorszy. Potem to się staje mniej jasne. Jeden jest lepszy w tym, drugi w tamtym.

 

Zderzenie z rzeczywistością

Dr Monika Kresa, językoznawczyni z Wydziału Polonistyki UW skończyła wiejską szkołę podstawową i prowincjonalne liceum, w których zawsze była prymuską. Dostała się na wymarzone studia na Uniwersytecie Warszawskim i już na pierwszym zaliczeniu z łaciny zderzyła się z rzeczywistością. Oblała kolokwium, a z poprawki wyrzucono ją za pomaganie koleżance.

 

– Klasykiem nie zostałam, ale to, co wyniosłam z tej sytuacji, to nauka życiowa. Po pierwsze taka, że mogłoby się nam wydawać, że najlepsi są wykładowcy, którzy na wszystko pozwalają. Ja dzięki pani dr Brzuskiej, która wygoniła mnie z sali na poprawce, nauczyłam się, jak być dobrym nauczycielem akademickim – wyjaśnia. Po drugie, że czasami te 3 z minusem jest potrzebne, żeby nauczyć się przegrywać i podnosić, przełamywać swoje lęki – wyjaśnia.