– Rada nie może przejmować ani powielać funkcji istniejących organów. Jej zadania powinny być odmienne. Nie powinna konkurować z rektorem w bieżącym zarządzaniu uczelnią ani być alternatywnym senatem, czyli drugim organem przedstawicielskim grup tworzących naszą społeczność – mówi prof. Marcin Pałys, rektor Uniwersytetu Warszawskiego. – No i najważniejsze: nie może być koniem trojańskim polityków, biznesu czy instytucji zewnętrznych, chcących wykorzystywać uczelnię do realizacji własnych celów.

 

Rektor UW odnosi się w ten sposób do pomysłu utworzenia na uczelniach nowego organu – rady uczelni. Przypomnijmy, że zgodnie z projektem ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce” przekazanym 19 września do konsultacji społecznych, organy uczelni miałyby być teraz trzy: rektor, senat i właśnie rada uczelni.

 

Zgodnie z projektem ustawy przygotowanym przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego rada miałaby się składać z 6 albo 8 osób wybieranych przez senat uczelni oraz przewodniczącego samorządu studentów, który wchodziłby w jej skład z urzędu. Ponad 50% składu rady stanowiłyby osoby spoza uczelni.

 

Zamieszanie z kompetencjami

 

Rada uczelni może odegrać pozytywną rolę, jeśli jej pozycja i kompetencje będą dobrze przemyślane. Według rektora w idealnym modelu charakter rady byłby doradczy w sprawach bieżących (np. zarządzanie i organizacja, finanse), opiniodawczy w sprawach wymagających niezależnej oceny (np. sprawozdanie roczne rektora), a decyzyjny jeśli chodzi o ustalanie celów strategicznych uczelni. Najważniejszą jej rolą byłoby większe otwarcie uczelni na świat pozaakademicki i wprowadzenie zewnętrznego, niezależnego spojrzenia na funkcjonowanie uniwersytetu, dostarczanie informacji i rozwiązań z innych krajów czy organizacji. Dodatkowo rada mogłaby pełnić funkcję „search committee”, starającego się wskazać osoby (z uczelni lub innych instytucji akademickich), które warto byłoby wziąć pod uwagę jako kandydatki lub kandydatów na funkcję rektora. Aby mogła pełnić taką rolę, rada powinna być złożona przede wszystkim ze starannie wybranych, bardzo kompetentnych osób spoza społeczności akademickiej danej uczelni, także spoza kraju.

 

W projekcie MNiSW przypisano jednak radzie także i inne uprawnienia. Ustawa wymienia wśród zadań rady m.in. sprawowanie nadzoru nad gospodarką finansową uczelni oraz sprawowanie nadzoru nad zarządzaniem uczelnią. – Ustawa nie precyzuje jednak, na czym ten nadzór miałby polegać, jakie byłyby jego instrumenty. Jednocześnie nadzór rozumiany jako prawo do wymagania lub wstrzymywania decyzji innych organów oznacza tak naprawdę współrządzenie, a więc musiałby się wiązać z ponoszeniem przez radę odpowiedzialności, a takiego zapisu w projekcie ustawy próżno szukać – mówił rektor 2 października w czasie inauguracji roku akademickiego na UW.

 

I konkludował: „Gdyby zaproponowane zapisy weszły w życie bez żadnych zmian, mielibyśmy ciało o dużych kompetencjach i bardzo niewielkiej odpowiedzialności, a wtedy trzeba byłoby zastanowić się, czy istnienie rady w takim kształcie i z takim umocowaniem ma sens”.

 

Kompetentne osoby bez konfliktu interesów

 

– Wszyscy członkowie rady powinni mieć takie same prawa i obowiązki i powinni być powoływani w ten sam sposób – mówi prof. Marcin Pałys. – Rada powinna się składać wyłącznie z osób, które wybierze senat, ze względu na ich osobiste kwalifikacje. Senat musi mieć też możliwość odwoływania członków rady, gdy okaże się, że nie spełniają swych funkcji.

 

Sprawą budzącą niepokój rektora jest fakt, że według projektu MNiSW jeden z członków rady nie byłby wybierany przez senat, ale wchodziłby do niej z urzędu.

 

– Wprowadzając do rady osobę, która nie ma mandatu od senatu, otwieramy furtkę do dalszego zwiększania liczby członków, którzy byliby powoływani przez różne instytucje i organizacje. Gdyby politycy chcieli wpływać na uczelnie, mogliby to robić właśnie poprzez wpisywanie do ustawy kolejnych osób, które z urzędu wchodziłyby do rady – dodaje.

 

Na pytanie o to, czy widziałby miejsce dla studenta w radzie, rektor UW odpowiada, że jak najbardziej. Przedstawia dwa możliwe warianty. – Jeśli studentki i studenci chcą, żeby ich głos był słyszany, to można zagwarantować ich przedstawicielowi uczestnictwo w radzie w roli tzw. non-voting member. Inne możliwe rozwiązanie to usunięcie zapisu dotyczącego studenta z ustawy i wprowadzenie dobrego, nieformalnego zwyczaju, że wśród kandydatów do rady uczelni zgłasza się studenta.

 

Zdaniem rektora włączenie z urzędu do rady przedstawiciela jednej z grup społeczności akademickiej skutkowałoby też tym, że podobne życzenia zgłosiłyby i pozostałe grupy – doktoranci czy nauczyciele akademiccy. – Jeżeli rada miałaby być ciałem, w którym są przedstawiciele różnych grup społeczności akademickiej, to jest ona zbędna, bo taki organ już istnieje: senat uczelni. W takiej sytuacji wystarczyłoby zadania rady przypisać senatowi, bez tworzenia odrębnego bytu – mówi prof. Marcin Pałys. Jeśli zaś rada ma rzeczywiście spełnić rolę odświeżającą w życiu uczelni, to jej członkowie powinni wnosić zewnętrzne spojrzenie – tłumaczy.

 

Pytany o to, jak wyobraża sobie skład rady Uniwersytetu Warszawskiego, rektor odpowiada, że mógłby w niej zasiąść np. któryś z byłych rektorów jednej z uczelni środkowoeuropejskich, które w ostatnim czasie odniosły sukces, laureatka/laureat grantu ERC, osoba z bogatym doświadczeniem w zarządzaniu dużymi organizacjami, specjalistka/specjalista od nowych form edukacji, takich jak design thinking, czy np. absolwent UW, który zdobył też międzynarodowe doświadczenie. Zdaniem rektora kandydatki i kandydaci do rady UW musieliby wziąć udział w przesłuchaniu zorganizowanym przez senat UW.

 

Konsultacje społeczne projektu ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce”, zgodnie z deklaracjami MNiSW, mają się zakończyć 19 października. Uwagi społeczności Uniwersytetu – w tym także dotyczące rad uczelni – zostaną przekazane Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich oraz MNiSW.

 

Nagranie z inauguracyjnym wystąpieniem rektora UW w części poświęconym nowej ustawie.