Ataki, których celem było odbicie z rąk okupanta terenów UW, odbyły się 1 sierpnia, 23 sierpnia i 2 września 1944 roku. O walczących w powstaniu przypomnieli uczestnicy spotkania na UW.

Kiedy zegar na dawnej Bibliotece Uniwersyteckiej wybił godz. 12, przy bramie głównej rozpoczęło się spotkanie, w czasie którego pracownicy i studenci UW wraz z uczestnikami Powstania Warszawskiego wspominali walki o Uniwersytet.

 

– Nie chcielibyśmy, aby Powstanie Warszawskie było z nami obecne tylko przez jeden dzień w roku i tylko przez chwilę, ponieważ wszyscy dokładnie wiemy, że powstanie jest częścią naszej historii i ma za sobą całą historię walki niepodległościowej – mówiła prof. Anna Giza, prorektor ds. rozwoju. – Chciałabym, żebyśmy pamiętali i żebyśmy również słuchali tego, co mają nam do powiedzenia powstańcy. Od ludzi takich jak grupa bojowa „Krybar” powinniśmy się uczyć, co to znaczy odwaga, honor, miłość i wolność.

 

W czasie wojny na terenie UW stacjonowali Niemcy. Jeden z ataków na Uniwersytet odbył się 23 sierpnia 1944 roku. – Dzień nie był tak upalny jak dzisiaj. Było pochmurnie, deszczowo i zimno. Strategia była taka, żeby o jednej godzinie zaatakować kościół Świętego Krzyża, budynki ministerstwa spraw wewnętrznych i policji oraz UW – opowiadał Wiesław Gniazdowski, uczestnik zrywu. – O godz. 4 było ustalone uderzenie we wszystkich punktach. Przez zaskoczenie mieliśmy zdobyć wejście bramą uniwersytecką, zająć jak najszybciej budynek dawnej Biblioteki, związać walką załogę Pałacu Kazimierzowskiego, a wówczas ta grupa, która czaiła się na dole, na skarpie, miała zaatakować Uniwersytet z drugiej strony. Pod bramę podjechały samochody pancerne „Jaś” i „Kubuś”. Wyskoczyli saperzy, założyli liny na tę wspaniałą bramę. Był wybuch, ale brama była tak solidna, że pękły pręty, a brama się nie otworzyła. Dowódca kazał strzelić w zawias u góry.

 

W końcu partyzanci wdarli się przez bramę. Przy niej znajdowały się 2 bunkry. W jednym z nich powstańcy zdobyli CKM, 5 pistoletów maszynowych i parę skrzynek granatów. – Utraciliśmy element zaskoczenia, bo bramy nie dało się wysadzić od razu. Niemcy się już zorganizowali. W 40 minucie nastąpił kontratak. Zginęło i było rannych ok. 30 Niemców. Zginęli nasz dowódca i strzelec – przypomniał Wiesław Gniazdowski.

 

Kiedy partyzanci chcieli się wycofać, przy bramie zgasł silnik „Kubusia”. – Po minucie – która trwała wieczność – kierowca uruchomił silnik. Całe natarcie trwało ok. 50 minut. Ze strony ul. Królewskiej skradali się Niemcy. Kiedy jechali, z zemsty strzelili w drzwi kościoła. Tym jednym strzałem zabili 7 naszych żołnierzy. Tak się zakończył podstawowy szturm, który się nie udał. Ataki na kościół i dwa budynki powiodły się, na UW nie – opowiadał Wiesław Gniazdowski.

 

– Sądzę, że na Uniwersytecie wśród kadry i studentów, to powstanie będzie zawsze traktowane jako niezwykle ważne zdarzenie w historii Polski – stwierdził prof. Piotr Węgleński, rektor UW w latach 1999-2005.