Odpowiedź rzecznika prasowego UW na tekst z „Gazety Wyborczej” z 26 listopada, autorstwa Agnieszki Kublik i Grzegorza Sroczyńskiego pt. „Piętnaście minut u rektora”.

 

W dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst redaktorów Agnieszki Kublik i Grzegorza Sroczyńskiego pt. „Piętnaście minut u rektora”.

 

Przyznam, że jego lektura była dla mnie zupełnie nową lekcją dziennikarstwa. Nieprawdziwy jest już tytuł (spotkanie trwało 40 minut). A później jest tylko gorzej. Uczestniczyłam w tym spotkaniu. I z całą stanowczością podkreślam, że to, o czym piszą dziennikarze „Wyborczej” nie ma zbyt wiele wspólnego z faktami. Dlatego warto przytoczyć informacje, które redaktorzy mogli usłyszeć na spotkaniu, a o których nie ma nawet słowa w ich tekście.

 

*

 

Uniwersytet Warszawski zatrudnia ponad 600 osób na stanowiskach obsługi (w tej grupie są m.in. szatniarki, portierzy i sprzątaczki). Są to osoby zatrudniane na podstawie umowy o pracę i korzystające z pełnych praw przysługujących pracownikom uczelni (w tym m.in. dofinansowania wypoczynku, 13. pensji etc.). Taki model zatrudniania funkcjonuje od lat i uczelnia nie planuje zmian w tym zakresie.

 

Są jednostki, które korzystają z usług firm zewnętrznych (chyba warto wiedzieć, że UW ma 143 budynki; łączna powierzchnia tych gmachów to 474 000 m2, 82 proc. tej powierzchni sprzątają etatowi pracownicy uczelni). W niektórych nowych budynkach – np. dopiero co otwartych na Ochocie – laboratoria sprzątają osoby zatrudnione na UW. A korytarze sprzątają firmy specjalizujące się w czyszczeniu dużych powierzchni i posiadające odpowiedni sprzęt (uczelnia takim nie dysponuje). Firmy zewnętrzne świadczące usługi sprzątania wyłaniane są na podstawie ustawy o zamówieniach publicznych.

 

Na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – na którego przykład dziennikarze „Wyborczej” się powołują – zaprotestowały panie sprzątające, później opisały to media. Tu nie mamy do czynienia z analogiczną sytuacją. Mamy dziennikarzy, którzy nie rozmawiali z żadnymi paniami sprzątającymi, nie zadali sobie trudu, żeby dotrzeć do tych firm i ich pracowników. Nie znając faktów, rzucili oskarżenia, domagając się od Uniwersytetu udowodnienia swojej niewinności.

 

*

 

Uniwersytet musi przede wszystkim zapewnić warunki do prowadzenia badań i kształcenia, tym celom podporządkowuje sposób zatrudniania pracowników na etatach. Czy można oczekiwać, że Uniwersytet będzie miał wewnętrzne biuro podróży – faktem jest bowiem, że kupujemy dużo biletów i robimy to za pośrednictwem wyłonionej w przetargu firmy? Że będziemy mieli własną przychodnię medyczną, zatrudniając na etatach lekarzy, pielęgniarki i recepcjonistki? Że będziemy zatrudniali na etatach kurierów rozwożących nasze przesyłki po kraju i po świecie? Idąc dalej tym tropem, zatrudnienie na Uniwersytecie musieliby otrzymać też wszyscy ajenci bufetów znajdujących się na uczelni, osoby odpowiedzialne za serwis techniczny wszystkich urządzeń np. wind etc.

 

Rzetelne dziennikarstwo wymaga bezstronnego sprawdzenia faktów, zbadania różnych aspektów sprawy, dotarcia do wszystkich zainteresowanych osób, krótko mówiąc, wymaga odpowiedzialności za słowo – szczególnie wówczas, gdy pod adresem instytucji zaufania publicznego wysuwa się poważne oskarżenia. Uniwersytet Warszawski jest rzetelnym i odpowiedzialnym pracodawcą, cenionym przez pracowników za stabilność zatrudnienia. Rozumiemy, że „Gazeta” musi walczyć o poczytność z innymi dziennikami, ale nie usprawiedliwia to sięgania po takie środki.

 

Poinformowaliśmy naszych prawników o zaistniałej sytuacji i zastanawiamy się nad ewentualnym wszczęciem kroków prawnych w celu obrony dobrego imienia naszej uczelni.

 

*

 

Nie mogę jednak przy tej okazji nie wspomnieć o kulisach wczorajszej wizyty dziennikarzy „Gazety” na UW. Pomijam już nawet fakt, że wizyta ta była niezapowiedziana (jakby nie było telefonów lub e-maili) i to, że jeśli w dzisiejszym wydaniu gazety „cytują” rektora (zresztą straszliwie niedokładnie), to jego słowa podają jako odpowiedzi na inne pytania niż te, które rzeczywiście padły.

 

Nasi goście oczekiwali przede wszystkim odpowiedzi na pytanie: czy uczelnia przed podpisaniem umowy z zewnętrznymi instytucjami sprawdza, na jakich warunkach te firmy zatrudniają swoich pracowników. Rektor UW wyjaśnił im, że na gruncie ustawy o zamówieniach publicznych nie ma takiej możliwości. Ale jak widać, dla dziennikarzy nie miało to żadnego znaczenia.

 

Niemniej jednak, kierując się logiką redaktorów „Gazety”, chciałam zaznaczyć, że przed udzieleniem im informacji w tej czy innej sprawie będę teraz pytała o formę zatrudnienia wszystkich osób związanych z Agorą. Gdyby się – nie daj Boże – miało okazać, że pracują tam dziennikarze, którzy nie mają etatów (o paniach i panach sprzątających nie wspomnę) – to cytując słowa redaktorów – współpracując z taką instytucją, postępowałabym „niemoralnie”.

 

A tego z oczywistych względów bardzo chciałabym uniknąć.

 

Anna Korzekwa, rzecznik prasowy Uniwersytetu Warszawskiego